sobota, 22 lutego 2014

~.II.~

*Justin*
Siedziałem w samolocie i oglądałem swoje zdjęcia na instagramie.Mój lot będzie trwał jeszcze dwie godziny.Szczerze to właśnie jedyne miejsce,żebym się wyspał,ale tym razem nie nużyło mnie.Gdy tak szperałem po wszystkich kontach jakie obserwuje natknąłem się na Rihannę.Zobaczyłem jej fotografię w Aspen.Zawsze wygląda tak zmysłowo i seksownie,to jest kobieta dla mnie.I gdyby nie różnica wieku już dawno próbowałbym coś z nią stworzyć.Ona ma "to coś", pieprzy hejty i kocha to co robi.Pamiętam jak poznałem Robyn w 2009 roku,była wtedy taka uśmiechnięta,żartowała oraz była taka wyluzowana.Wyjąłem słuchawki,podłączyłem je do telefonu i włączyłem piosenkę Asapa.
***
Samolot podchodził do lądowania,szykowałem się do wyjścia.Zabawne,bo znajduje się obecnie tam gdzie mój ideał czyli w Kolorado.Gdy już byliśmy na ziemi odpiąłem pas i wysiadłem.Rozprostowałem kości,pobiegłem do samochodu,a następnie napisałem sms do Rob's.
Wiem,że urodziny miała wczoraj lecz nie miałem czasu złożyć jej życzeń.
Obserwowałem drogę,pierwszy raz jestem w Aspen.Nie długo jechaliśmy,za nim się obejrzałem staliśmy pod naszym apartamentowcem.Ochroniarze wypakowali moje walizki,a ja ruszyłem do środka.Ujrzałem dość duży salon,rzuciłem się na kanapę i włączyłem telewizor.Leciał jakiś durny serial,przełączyłem na wiadomości.Oczywiście znowu gadka o mnie...
Postanowiłem,że dziś pojedziemy wszyscy zabawić się do jakiegoś klubu.Wyłączyłem to badziewie,pobiegłem na górę.Wybrałem szaro-czarną sypialnię z łazienką.Wyjąłem z walizki beżowe spodnie,czerwone buty i czarno-szarą bluzę.Wszedłem do łazienki.Rozpakowałem kosmetyczkę,a następnie przebrałem się.Poprawiłem włosy,psiknąłem się perfumami oraz włożyłem złoty łańcuch.Zgasiłem światło,pognałem do kuchni.Wyjąłem z lodówki piwo,w tej samej chwili wleciał zdyszany Scooter.
-Co jest stary? obracałeś jakąś panienkę?-zapytałem śmiejąc się.
-Nie! latam wszędzie,żeby pozałatwiać twoje sprawy-oznajmił biorąc drugą butelkę.
-Dobra,wyluzujesz się zaraz.Jedziemy do klubu-odparłem.
Nic nie odpowiedział.Po wypiciu ubrałem kurtkę i wszyscy razem wyszliśmy z naszego apartamentowca.Zapakowaliśmy się do auta,a następnie ruszyliśmy do najbliższego klubu.Aspen nocą wygląda ślicznie.
****
Wszedłem do środka,tam huczało od muzyki.Przepychałem się przez ludzi,aby dojść do baru.W końcu gdy się tam znalazłem zamówiłem 8 drinków,które barman przyniósł nam do stolika.Mój składał się wódki i coli.Wypiłem go "duszkiem" ,nagle usłyszałem dość znajomy mi śmiech.Rozejrzałem się,tak jak myślałem to Robyn.Czarne włosy do ramion,grzywka.Ubrana jak zwykle po swojemu,śmiała się pijąc drinka.Postanowiłem podejść.
-Hej Rob's-krzyknąłem zza jej pleców.
-Justin! heej-uśmiechnęła się.-Co tu robisz?
-Przyleciałem na 4 dni odpocząć-oznajmiłem.
-Chodź do nas-rzekła gestykulując ręką.
Ruszyłem za nią,tak się cieszę,że się spotkaliśmy.
Usiadłem przy stoliku tuż obok niej.
-Jeszcze raz wszystkiego najlepszego-odparłem dopijając swojego drinka.
-Dzięki,ale dla mnie to tylko kolejne lata.Starzeje sie-zaśmiała się.
-Dla mnie zawsze będzie młoda i piękna-wyszeptałem jej do ucha.
-Przestań-speszyła się.
-Na prawdę,jesteś cudowna-powtórzyłem komplement.
-Dziękuje-wymamrotała kołysząc się w rytm muzyki ze szklanką w ręku.
-Kiedy występowałaś na Victoria's Secret obserwowałem cię z zachwytem-przybliżyłem się jeszcze bardziej.
-Zawsze jesteś taka piękna.Gdy siedzieliśmy obok siebie na NBA tak na prawdę patrzyłem tylko na ciebie.-pękłem i opowiadałem jej o wszystkim.
Ona uśmiechała się,co chwilę popijała swoją tequilę i kiwała ciałem.W końcu odwróciła się w moją stronę.
-Justin,co ty knujesz? lepiej chodź zatańczyć-pociągnęła mnie na parkiet.
Stanąłem za nią i położyłem nie pewnie ręce na jej biodrach.Kołysaliśmy się na boki,w przód i tył.Oboje mieliśmy drinki,ja swój wypiłem dość szybko i dostałem drugi.
Ona jest taka idealna.Wiem,że na pewno nic z nas nie będzie,więc liczę chociaż na przyjaźń.
Po piosence wróciliśmy na miejsce,ona zapaliła skręta.Również miałem ochotę,ale wiem,że ona nie lubi jak palę.
-Robyn,możesz przyjedziesz do mnie?-zapytałem.
-Nie,jestem zmęczona.Jutro się spotkamy-odparła kładąc rękę na moim ramieniu.
Jej dotyk był taki ciepły i wspaniały.Jakby o ośmiolatkę otarł się mały kotek.Niestety nie trwał długo,czarnowłosa piękność zniknęła z moich oczu i zostałem sam.Wstałem,dopiłem swoją wódkę,a następnie wróciłem do chłopaków.Oni od razu zaczęli wypytywać co z nią robiłem.
-Masz-powiedział Scooter dając mi skręta.
Pomyślałem o tym,że Rob's nie jest zachwycona takim zachowaniem u mnie.Ale w sumie jej tu nie ma...
Wziąłem go i zapaliłem.Ten chłam przesiąknął w moje płuca,a mój umysł jakby osłabł.
****
Leżałem upity oraz u jarany w łóżku.W głowie kołotało mi się tysiące myśli.Nie byłem zbyt świadomy tego co robię,więc byłem w stanie nawet skoczyć z dachu do basenu.
Jednak tym razem zbiegłem na dół,obudziłem Lila Za.Wyjęliśmy z lodówki jajka i pobiegliśmy po cichu to pokoju Christophera.Postanowiliśmy zrobić mu kawał,stłukliśmy je.Na wskutek tego zawartość skorupki wylądowała na nim.Jak się zerwał...Nie mogłem powstrzymać śmiechu.Oczywiście on darł się na nas,aż w końcu sam zaczął się brechtać.Po tym wszystkim wróciłem do siebie.Od razu zasnąłem.


Hej :D mam nadzieję,że podoba wam się ten rozdział xD Jeśli są jakieś błędy to przepraszam...
Przepraszam też,że taki krótki :( ale jakoś wyszło.Poza tym jeśli ktoś już zauważył to wie,że dodałam zakładkę ze zwiastunem :) 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz