*Justin*
***
Samolot podchodził do lądowania,szykowałem się do wyjścia.Zabawne,bo znajduje się obecnie tam gdzie mój ideał czyli w Kolorado.Gdy już byliśmy na ziemi odpiąłem pas i wysiadłem.Rozprostowałem kości,pobiegłem do samochodu,a następnie napisałem sms do Rob's.

Obserwowałem drogę,pierwszy raz jestem w Aspen.Nie długo jechaliśmy,za nim się obejrzałem staliśmy pod naszym apartamentowcem.Ochroniarze wypakowali moje walizki,a ja ruszyłem do środka.Ujrzałem dość duży salon,rzuciłem się na kanapę i włączyłem telewizor.Leciał jakiś durny serial,przełączyłem na wiadomości.Oczywiście znowu gadka o mnie...
Postanowiłem,że dziś pojedziemy wszyscy zabawić się do jakiegoś klubu.Wyłączyłem to badziewie,pobiegłem na górę.Wybrałem szaro-czarną sypialnię z łazienką.Wyjąłem z walizki beżowe spodnie,czerwone buty i czarno-szarą bluzę.Wszedłem do łazienki.Rozpakowałem kosmetyczkę,a następnie przebrałem się.Poprawiłem włosy,psiknąłem się perfumami oraz włożyłem złoty łańcuch.Zgasiłem światło,pognałem do kuchni.Wyjąłem z lodówki piwo,w tej samej chwili wleciał zdyszany Scooter.
-Co jest stary? obracałeś jakąś panienkę?-zapytałem śmiejąc się.
-Nie! latam wszędzie,żeby pozałatwiać twoje sprawy-oznajmił biorąc drugą butelkę.
-Dobra,wyluzujesz się zaraz.Jedziemy do klubu-odparłem.
Nic nie odpowiedział.Po wypiciu ubrałem kurtkę i wszyscy razem wyszliśmy z naszego apartamentowca.Zapakowaliśmy się do auta,a następnie ruszyliśmy do najbliższego klubu.Aspen nocą wygląda ślicznie.
****
Wszedłem do środka,tam huczało od muzyki.Przepychałem się przez ludzi,aby dojść do baru.W końcu gdy się tam znalazłem zamówiłem 8 drinków,które barman przyniósł nam do stolika.Mój składał się wódki i coli.Wypiłem go "duszkiem" ,nagle usłyszałem dość znajomy mi śmiech.Rozejrzałem się,tak jak myślałem to Robyn.Czarne włosy do ramion,grzywka.Ubrana jak zwykle po swojemu,śmiała się pijąc drinka.Postanowiłem podejść.
-Hej Rob's-krzyknąłem zza jej pleców.
-Justin! heej-uśmiechnęła się.-Co tu robisz?
-Przyleciałem na 4 dni odpocząć-oznajmiłem.
-Chodź do nas-rzekła gestykulując ręką.
Ruszyłem za nią,tak się cieszę,że się spotkaliśmy.
Usiadłem przy stoliku tuż obok niej.
-Jeszcze raz wszystkiego najlepszego-odparłem dopijając swojego drinka.
-Dzięki,ale dla mnie to tylko kolejne lata.Starzeje sie-zaśmiała się.
-Dla mnie zawsze będzie młoda i piękna-wyszeptałem jej do ucha.
-Przestań-speszyła się.
-Na prawdę,jesteś cudowna-powtórzyłem komplement.
-Dziękuje-wymamrotała kołysząc się w rytm muzyki ze szklanką w ręku.
-Kiedy występowałaś na Victoria's Secret obserwowałem cię z zachwytem-przybliżyłem się jeszcze bardziej.
-Zawsze jesteś taka piękna.Gdy siedzieliśmy obok siebie na NBA tak na prawdę patrzyłem tylko na ciebie.-pękłem i opowiadałem jej o wszystkim.
Ona uśmiechała się,co chwilę popijała swoją tequilę i kiwała ciałem.W końcu odwróciła się w moją stronę.
-Justin,co ty knujesz? lepiej chodź zatańczyć-pociągnęła mnie na parkiet.
Stanąłem za nią i położyłem nie pewnie ręce na jej biodrach.Kołysaliśmy się na boki,w przód i tył.Oboje mieliśmy drinki,ja swój wypiłem dość szybko i dostałem drugi.
Ona jest taka idealna.Wiem,że na pewno nic z nas nie będzie,więc liczę chociaż na przyjaźń.
Po piosence wróciliśmy na miejsce,ona zapaliła skręta.Również miałem ochotę,ale wiem,że ona nie lubi jak palę.
-Robyn,możesz przyjedziesz do mnie?-zapytałem.
-Nie,jestem zmęczona.Jutro się spotkamy-odparła kładąc rękę na moim ramieniu.
Jej dotyk był taki ciepły i wspaniały.Jakby o ośmiolatkę otarł się mały kotek.Niestety nie trwał długo,czarnowłosa piękność zniknęła z moich oczu i zostałem sam.Wstałem,dopiłem swoją wódkę,a następnie wróciłem do chłopaków.Oni od razu zaczęli wypytywać co z nią robiłem.
-Masz-powiedział Scooter dając mi skręta.
Pomyślałem o tym,że Rob's nie jest zachwycona takim zachowaniem u mnie.Ale w sumie jej tu nie ma...
Wziąłem go i zapaliłem.Ten chłam przesiąknął w moje płuca,a mój umysł jakby osłabł.
****
Leżałem upity oraz u jarany w łóżku.W głowie kołotało mi się tysiące myśli.Nie byłem zbyt świadomy tego co robię,więc byłem w stanie nawet skoczyć z dachu do basenu.
Jednak tym razem zbiegłem na dół,obudziłem Lila Za.Wyjęliśmy z lodówki jajka i pobiegliśmy po cichu to pokoju Christophera.Postanowiliśmy zrobić mu kawał,stłukliśmy je.Na wskutek tego zawartość skorupki wylądowała na nim.Jak się zerwał...Nie mogłem powstrzymać śmiechu.Oczywiście on darł się na nas,aż w końcu sam zaczął się brechtać.Po tym wszystkim wróciłem do siebie.Od razu zasnąłem.
Przepraszam też,że taki krótki :( ale jakoś wyszło.Poza tym jeśli ktoś już zauważył to wie,że dodałam zakładkę ze zwiastunem :)