czwartek, 6 marca 2014

~.III.~

*Rihanna*
Właśnie wróciłam do pokoju.Obecnie jestem w Paryżu,ale to już pewnie wiecie z gazet lub internetu.Szperałam coś w moim telefonie gdy boy'e hotelowi wynosili moje walizki.Poczułam szturchnięcie.
-Robyn,to mama Justina Biebera.-podała mi telefon Jennifer.
Zdziwiłam się.Ah no przecież jutro są jego 20 urodziny...Zabawne.Pamiętam jak ja je miałam.
"Halo"
"Witaj Robyn,mogłybyśmy chwilę pogadać?"
"Oczywiście"
"Chodzi o Justina,wiem,że masz na niego duży wpływ''
"Ja? niee"
"Tak Robyn,on ma jutro urodziny.Mam do ciebie prośbę"
"Jaką?
"Powiem wprost.Spotkałabyś się z nim i namówiła go do rzucenia nałogów?"
"Ehh no mogę spróbować,bo go lubię.Tylko na to nie starczy jeden wieczór."
"Dobrze...ty lecisz teraz do Nowego Yorku?"
"Tak"
"Spotkajmy się o 17:30 w Da Silvano proszę"
"Ok,będę"
To była bardzo dziwna rozmowa.Ja mam jakiś wpływ na Biebera?!? Oddałam Jen telefon,wyszłam z pokoju i ruszyłam do windy.Drzwi otworzyły się,weszłam do środka.Oparłam głowę o "ścianę".Co oni wszyscy kręcą? nie dość,że Justin przyleciał do Kolorado to jeszcze jego mama do mnie dzwoni i prosi mnie o jakieś przysługi.
***
Siedząc w samolocie i gadaniu,śmianiu się oraz wygłupianiu z przyjaciółmi przyszedł czas na sen.Ułożyłam się wygodnie.
~Sen~
Siedziałam na łóżku w pokoju w Nowym Yorku.Krople deszczu głośno uderzały o szyby.Skuliłam się,miałam na sobie tylko biały,duży sweter.Moja podświadomość jakby umarła.Usłyszałam trzask,to odgłos zamykanych drzwi.Ujrzałam jego,Justina.Miał na sobie tylko bokserki.Podszedł do mnie i chwycił moją rękę.Przyłożył ją do swojego torsu tak,abym poczuła bicie serca.Moje paznokcie lekko wbijały się w jego skórę.Jedną dłonią objął mnie w tułowiu.Opadliśmy na łóżko,on delikatnie musnął moje usta

Co to kurwa jego mać jest?!? Wyrwałam się ze snu krzycząc głośno "NIE".Moje ostatnie dni krążą ciągle wokół tego małolata...Świetnie!
***
Wchodząc do pokoju w Nowym Yorku spojrzałam na zegarek.17:00.Wyjęłam z walizki ubrania i buty,poszłam do łazienki.Odświeżyłam się szybko, przebrałam ((te buty).Rozczesałam włosy.To,że tam idę pewnie będzie największym błędem mojego życia,ale trudno już.Oznajmiłam,że nie chcę,aby ktoś wychodził ze mną.A następnie ruszyłam z ochroniarzami do windy.Wzięłam głęboki oddech,ja na prawdę robię z siebie kretynkę.Serio idę spotkać się z mamą Biebera? to fajny chłopak,ale jako młodszy brat.Ahh nie wiem o ja sobie myślałam.
***
Weszłam do Da Silvano,a moje serce,aż rozrywało się ze wściekłości,że tu jestem.Zauważyłam Pattie przy stoliku w kącie.
-Dzień Dobry-wydukałam siadając.
-Witaj-uśmiechnęła się.
-Jaka to przysługa?-wydusiłam z siebie po mimo wołania mojego umysłu o ugryzieniu się w język.
-Wiesz,że Justin powoli się stacza,narkotyki zrobiły swoje...Dlatego proszę cię,abyś mu namieszała w głowie.Poprosiła,żeby przestał.Mnie nie słucha-mówiła.
-Ehh,ale czemu ja?-zapytałam.
-On zawsze cenił cię jako artystkę.-odparła pijąc kawę.
-Ah tak...Czyli miałabym się z nim spotkać i mówić mu to?-rzekłam zdziwiona.
-Tak,a jeśli chodzi o zapłatę...
-Nie chcę niczego,zrobię to.-powiedziałam nie wierząc sama sobie.
-Dziękuje ci bardzo-przytuliła mnie.-Nie wiem,jak inaczej do niego dotrzeć.
-Spróbuje-wyszeptałam.
-Jestem ci bardzo wdzięczna, a teraz leć na jego urodziny-podała mi jakąś kartkę.
Rob's czy ty jesteś normalna?
Ciąg dalszy nastąpi...